26 kwi 2016

Na straży drzew

Byłam wczoraj na seminarium organizowanym prez Fundację Ekorozwoju dotyczącym drzew w mieście.
Fundacja prowadziła monitoring zarządzania drzewami w miastach, zapoznaliśmy się więc z wynikami owego, po czym nastąpiła burzliwa dyskusja dotycząca drzew w Opolu.
 Dowiedziałam się trochę nowych rzeczy, bo jak się okazuje punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a urzędniczy punkt widzenia był dotąd nieznany.
Np. nieświadoma byłam, że brak jest uniwersalnej instytucji, która zajmuje się w mieście drzewami. W Opolu nie ma Zieleni Miejskiej, a byłam przekonana, że jest. A tymczasem zlikwidowali to kilkanaście (a może kilkadziesiąt?) lat temu. Dla zmyłki nazwę Zieleń Miejska przybrała firma świadcząca usługi pogrzebowe, hm...
Co prawda w Opolu powołano Ogrodnika Miejskiego, ale jej rola ogranicza się do dbania o roślinność należącą tylko do miasta/gminy. Istnieje też społeczna  komisja ds. zieleni miejskiej, ale jej głos nie jest decyzyjny, a jedynie doradczy... Takie rozparcelowanie odpowiedzialności i brak przepływu informacji pomiędzy poszczególnymi jednostkami, do kompetencji których należy także dbanie o drzewa (zarząd dróg, wydział komunalny, urząd marszałkowski, cmentarze, tereny należące do spółdzielni lub prywatne),uniemożliwia uzyskanie pełnego obrazu nt. zieleni w mieście. Co za tym idzie przeciętny obywatel praktycznie nie ma możliwości dotarcia do informacji na temat planowanych wycinek i nasadzeń. Bazy danych, nawet jesli są dostępne, to w dość pokrętnym systemie (www.ekoportal.gov.pl) - ciastko z wegańskim kremem dla osoby, która się w tym orientuje i znajdzie konkretną informację... Smutną wiadomością było to, że w Opolu znajduje się już niewiele miejsc należących do miasta, w których można coś nowego posadzić, natomiast drzewka w donicach, owszem :-/


Chciałabym napisać, że spotkanie przebiegało w miłej atmosferze, ale to nie do końca prawda. Emocji było mnóstwo, zarówno po stronie treehuggerów (którym żal drzew skazanych na wycinkę), jak i urzędników, którzy ewidentnie czuli się atakowani, ale też stosowali spychologię (np. kiedy spytałam o usychające drzewa, które nie przyjęły się po nasadzeniach w okolicy domu moich rodziców - usłyszałam, że to teren spółdzielni, nie miasta, więc "nie nasza sprawa").

 (zdjęcie z instalacji Tree Hugger - Warszawa, Zaborowo, Wilkowice 2009)

Wnioski?
- należałoby stworzyć przejrzysty i ogólnodostępny system informacji dot. zieleni w mieście - planowanych wycinek, nasadzeń kompensacyjnych - np. w formie interaktywnych map poszczególnych miast lub województw. Pan Sebastian z Wydziału Ochrony Środowiska twierdzi, że od kilku lat trwają prace nad takim serwisem, ale czy zostanie on uruchomiony jeszcze w tym roku - nie wiadomo.
- potrzebna jest edukacja i uwrażliwienie osób i wydziałów odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji środowiskowych na temat znaczenia przyrodniczego i ekonomicznego drzew. Może wtedy będą wydawać decyzje mniej pochopnie...
- edukacja na temat dobrych praktyk
- kształcenie inspektorów drzewnych - okazuje się, że Instytut Drzewa prowadzi takie kursy, na których można się nauczyć oceniać stan drzewa "metodą wizualną z użyciem prostych narzędzi oraz formułować zalecenia w zakresie pielęgnacji i poprawy bezpieczeństwa w otoczeniu drzew, a także nadzorować wynikające z tych zaleceń prace". Chyba warto zainwestować te 2500zł za zdobycie takich kwalifikacji?
- uproszczenie interwencji obywatelskiej - w tej chwili niespecjalnie wiadomo do kogo dzwonić, kiedy pod domem pojawiają się pilarze... Strona Gdzie jest drzewo.pl mapuje tylko Warszawę. Brytyjczycy mają serwis treezilla.org, ale ogólnopolskiej mapy brak.

(kobiety z indyjskiego ruchu Chipko [obejmować] chronią drzewo przed ścięciem)

Tymczasem istnieje już internetowe narzędzie do stworzenia takiej obywatelskiej mapy drzew. Strona nazywa się www.opentreemap.org i umożliwia zmapowanie dowolnego obszaru, gdzie użytkownicy mogą samodzielnie dodawać drzewa i zadawać pytania (lub dzielić się informacjami) na ich temat. Strona działa również jako mobilna aplikacja, niestety jest płatna, no i nie ma polskiej wersji. Ale może jakieś miasto chciałoby zainwestować i pozwolić mieszkańcom włączyć się w proces decydowania o zieleni miejskiej? To nie są aż tak wielkie pieniądze, a ja osobiście chętnie bym skorzystała i innych do korzystania namawiała :-)

Póki co zostaje mi namówić was do lektury prodrzewnych publikacji wydanych przez Drogi dla Natury. A ja zagłębiam się w Poradniku Przyjaciół Drzew, który otrzymałam dziś w wersji papierowej na seminarium. Niestety nie znalazłam w sieci pełnej wersji elektronicznej, jednak dużo artykułów z niej dostępnych jest na stronie aleje.org.pl

20 kwi 2016

Bookcrossing #2

Czy ktoś jeszcze pamięta o bookcrossingu? Ponoć jutro jest internacjonalne święto krążących książek :-) Piszę ponoć, bo w internetach pojawiają się różne daty - 20.04, 21.04, 12.06, 20.06, 22.06. Chociaż, czy to ważne kiedy?Akcja trwa cały czas :-)
W moim mieście jest kilka bookcrossingowych półek, ale przyznam się, że nigdy z żadnej nie skorzystałam. Może mam pecha, ale na ogólnodostępne regały zazwyczaj trafiają książki "gorszego sortu" albo te, które już czytałam. Mimo to, idea warta rozpowszechniania, a lektury można uwalniać nie tylko z bookcrossingową wklejką. Okazji ku temu jest wiele.

W Bełchatowie niedawno pojawiła się biblioteczka przystankowa w formie miejskich regałów książkowych w kształcie literki B :-)

Natomiast we Wrocławiu (Teatr Muzyczny Capitol) punkt uwalniania książek wygląda tak:

I jeszcze Szczecinek - zdjęcia pochodzą z fp Fundacji Bookcrossing PL:


A wy? Jakie macie doświadczenia z bookcrossingiem?

8 kwi 2016

Seed matches - zdobyłam, zapaliłam, zasadziłam

Pamiętacie, jak kilka postów wstecz jarałam się gadżetem polskiej produkcji o nazwie Seed Matches? Otóż na fali entuzjazmu napisałam do firmy Wołoszyn, prosząc o przysłanie owych zapałek z nasionkami do testowania. I przysłali :-)
Podekscytowana otworzyłam kopertę, wyjęłam opakowanie zapałek i... zonk. W kartonowej okładce z draską były 4 kartoniki imitujące kształtem zapałki, z nasionkami, owszem, ale bez tej siarczanej główki, która sprawia, że zapałka jest zapałką... Są to z pewnością Seed, ale nie Matches. A przecież obiecałam napisać recenzję...



Napisałam więc do firmy w nadziei na wyjaśnienie sprawy i okazało się, że produkują 2 rodzaje owych zapałek -jedne z główką pełną siarki, drugie - imitujące zapałki tylko. Przez niedopatrzenie wysłali mi te drugie, więc w niedługim czasie otrzymałam ponowną przesyłkę, tym razem z właściwymi zapałkami. Przybyły w dwóch rodzajach sympatycznych etykiet - pakowane po 4 i po 8 sztuk.



Wszystko działa :-) Można odpalić i posiać, zgodnie z nazwą i przeznaczeniem. Co prawda nie wiem, co z tego wyrośnie, ale kilka nasionek już siedzi w ziemi i kiełkuje. Zobaczymy.

Co ja o tym myślę:
Uważam, że jest to świetny gadżet promocyjny , bo nasionka, jakie by nie były, rządzą. Jeśli poszukujecie oryginalnych prezencików dla swoich klientów i gości (lub po prostu lubicie gadżety), to polecam. Tylko jeśli zależy wam, aby spełniały funkcję zapałczaną, to zaznaczcie w zamówieniu, że chodzi wam o ten drugi rodzaj. Zaletą jest to, że można je także obrandować po swojemu lub napisać np. "kocham Kasię" - wtedy otrzymujemy oryginalny gadżet weselny lub walentynkowy :-) Można też umieścić na etykiecie swoje dane teleadresowe, zyskując w ten sposób ekowizytówki (nie wiem, jaki jest koszt, ale piszcie w tej sprawie do firmy Wołoszyn). No, i fajnie, że jest polski producent i nie trzeba ich sprowadzać z drugiego krańca Europy lub świata.

Czy coś bym zmieniła:
Tak, w wypadku tych pierwszych zapałek - bez siarczanej główki - zmieniłabym nazwę, bo obecna po prostu wprowadza w błąd. Akurat żadna polska mi nie przychodzi do głowy, ale gdyby wzorować się na Australii, to mogłyby to być Seedsticks.
No, i dla dociekliwych wprowadziłabym jeszcze informację, jakiego typu nasiona znajdują się w zapałce, bo to jednak istotna informacja, czy siejemy jabłonkę, czy słonecznik, czy stokrotki :-)




Ale to już drobnostki i niezależnie od tego - wiosennie polecam!

4 kwi 2016

Wieszaki na ulice!

Gorący temat  - wieszaki! W związku z falą protestów w sprawie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, sejm został zasypany wieszakami. Co z nimi zrobić? Kilka podpowiedzi już się tu pojawiało (klik), ale podsuwam nowe pomysły. Może posłowie i posłanki odkryją w sobie upcyklingową duszę...

Skupmy się na typowych druciakach - symbolu wieszakowych protestów anty-antyaborcyjnych.

 (ściąga od Yumi Sakugawa)

A poza tym...
1. Przeróbka wieszaka na ubrania na wieszak na buty:



2. Domek dla kota


3. Katapulta (instrukcja tu):

4. Wieszak na papier:



5. Kilka hacków surwiwalowych:



6. Rzeźby (choć czy to nie za duże słowo?). Więcej przykładów tu:



7. Skrzydła wróżki (instrukcja):


8. Ścianka działowa (stąd)


9. Uchwyt na gąbkę kuchenną:

10. Stojak na buty:


Można też sobie zrobić miniwieszaczek ze spinacza i przypiąć do klapy niczym opornik przed następną manifestacją...