20 wrz 2016

Dlaczego lepiej posadzić drzewo niż kupić samochód

Robię drugie podejście do e-learningowego kursu o permakulturze, może tym razem uda się skończyć :-)
Oglądam i czytam z zaciekawieniem, a tam taka idea:
z punktu widzenia projektowania permakulturowego nasze inwestycje możemy podzielić na trzy kategorie: degeneracyjne, generacyjne i regeneracyjne.
I przykładowo kupno samochodu należy do tej pierwszej - co prawda zyskujemy natychmiastową możliwość przemieszczania się, ale auto nieustannie traci na wartości, musimy ciągle dokładać pieniądze na paliwo czy naprawy, a na samym końcu za zezłomowanie. No, i degenerujemy środowisko za sprawą emisji spalin i CO2.
Tradycyjna uprawa zbóż lub warzyw to przykład projektu generacyjnego - wkładamy naszą prace i nasiona, otrzymujemy plony, ale na koniec zostajemy w punkcie wyjścia i w następnym sezonie całą pracę musimy wykonać od początku.
Z kolei posadzenie drzewa - kosztuje nas sadzonkę i pracę, ale... Zyskujemy nie tylko owoce, cień, miejsce życia dla ptaków i owadów, nasiona, drewno, ale także tlen i lepsze warunki życia. Jest jeden minus - trwa to wiele lat, więc możemy nie doczekać jego dobroczynnych efektów.



To było tyle na temat permakultury :-) Poza tym trwa właśnie Tydzień Zrównoważonego Transportu. Moje miasto sie jakoś szczególnie nie popisało. Byl jakiś festyn, jakieś warsztaty, gdzies, ponoć. No, i  w piątki kierowcy mogą za darmo jeździć komunikacją miejską. Ale uwaga - tylko kierowcy (a co z resztą rodziny/pasażerów?) i nie wystarczy prawo jazdy, muszą mieć przy sobie także dowód rejestracyjny pojazdu i dokument o przeglądzie technicznym :-/ Ciekawa jestem, czy ktoś w ogóle z tej ulgi korzysta przy takich wymaganiach...


Za to ja dziś jechałam autobusem (kupując wcześniej normalny bilet za 2,60zł). Odzwyczaiłam się od komunikacji miejskiej, bo gdzie mogę, to chodzę piechotą, a na szczęście mieszkam blisko centrum. Ale tym razem dystans był trochę za duży. Rozkład jazdy rozczarował, a raczej bus nie wpasował się w niego - 10 minut opóźnienia groziło, że i ja się spóźnię na umówione spotkanie, więc w końcu wsiadłam w jakiś inny numerek jadący z grubsza w pożądanym kierunku, a resztę drogi przeszłam na nogach. Bardzo ekologicznie :) Za to na przystanku poznałam miłą dziewczynę, która mnie zagadnęła o dready i od słowa do słowa wymieniłyśmy się numerami. Może więc i ta komunikacja miejska ma jakieś zalety :-)
Na dowód kilka przytulnych przystanków:
- Białołęka:


- Norwegia

- Australia

 Przysyłajcie swoje ulubione :-)


17 wrz 2016

Fanimani - pomagaj kupując

Kiedy ostatnio kupowałaś/eś coś przez internet? Ja wczoraj :-) Kupiłam e-booka "Sekretne życie drzew", ale recenzja będzie kiedy indziej. Dzisiaj z kolei chciałam kupić koszulkę, bo były happy hours w koszulkowo.com, ale w ostatniej chwili jednak pomyślałam, że nie potrzebuję przecież kolejnej koszulki i zrezygnowałam...
Zmierzam jednak do tego, że kupując coś przez internet można jednocześnie wspierać wybrane organizacje, nie dopłacając dodatkowo ani grosza. O FaniMani.pl wiedziałam już od jakiegoś czasu, ale zerejestrowałam się w zeszłym tygodniu. I żałuję, że tak późno, bo okazało się, że księgarnia Woblink, gdzie zazwyczaj kupuję e-booki jest partnerem Fanimani, a to oznacza, że 4,5% z moich zakupów przeznaczanych jest na organizację, którą wczesniej wybrałam, czyli Otwarte Klatki.



Sam proces rejestracji jest prosty i namawiam każdego, bo w końcu to nic nie kosztuje. Jeśli dodatkowo skorzystacie z tego linku - klik, to Otwarte Klatki otrzymają dodatkowo 5zł, z góry dzięki :-)
Potem już możecie wybrać dowolną organizację, którą chcecie wspierać. Aby pamiętać, które sklepy są partnerami FaniMani, można zainstalować wtyczkę/przypominajkę. Bardzo się przydaje, bo automatycznie wyświetla wiadomość przy wejściu na stronę jakiegoś sklepu, czy należy on do FaniMani.


A wybór jest spory - przez księgarnie, drogerie, RTV, Groupona, Tchibo, Pakamerę po sieci komórkowe (np. Orange, Play) czy firmy ubezpieczeniowe. Ponad 800 sklepów i możliwości pomagania. Just do it :-)

10 wrz 2016

Wege koszulki

Właśnie wpadłam w wir przygotowań do pierwszej opolskiej Veganmanii. Organizacja takiej imprezy to prawdziwe wyzwanie, ale póki co, idzie nam nieźle.



Jedną z atrakcji będzie możliwość ozdobienia sobie koszulki lub torby jakimś wege-szablonem. Zrobiłam więc mały research sieci pod kątem fajnych wege haseł i jest tego sporo. Poniżej moi faworyci :-)

Dziś wege, jutro homo do nabycia tu: madmonk.pl

 


 
stąd: Etsy buckmoonshirts
 

 
stąd: vegemoda.pl

3 wrz 2016

Post Daniela, koniec wakacji

Tydzień temu żem zakończyła prawie miesięczne doświadczenia z tzw. postem Daniela/dietą dr Dąbrowskiej. Przez 26 dni jadłam tylko niskoglikemiczne warzywa i 3 owoce - jabłko, grejfrut i cytrynę. Poza tym zero tłuszczu, białka, cukru, glutenu, i wszelkich używek (herbata, kawa, alkohol, tytoń), co dla mnie oznaczało m.in. odstawienie ginger honey lemon tea (piłam kilka razy dziennie) i nieustającą miesięczną tęsknotę za ziemniakami, awokado, oliwkami i kanapką z jakąś pastą strączkową. Koniec końców jednak nie było tak źle i pewnie gdyby nie wesele kuzynki, a na nim kuszący wegański catering, to pościłabym jeszcze dłużej.


Moją początkową motywacją było, no cóż - schudnięcie. Mimo, że od kilku lat odżywiam się wegańsko, to, nie wiadomo kiedy,  przytyłam więcej niż bym chciała. Złożyło się na to kilka czynników - m.in wegańskie słodycze (ach, czekolada z masłem orzechowym...), popijanie piwka wieczorami (ach, Sommersby kwiat bzu), wieczorne zajadanie smuteczków (ach, smażone comfort food), a także - zbyt duża ilośc wegańskich blogów kulinarnych :-P
Na post wskoczyłam bez dłuższych przygotowań, a im dłużej czytałam o jego prozdrowotnych zaletach, tym bardziej mi się podobał, a zrzucanie wagi przestało być głównym celem.
Poza tym mamy właśnie tę cudowną porę roku, kiedy pomidory mają smak, a cukinie i dynie są tanie. Z ograniczonej liczby dozwolonych warzyw i owoców można stworzyć pokaźne menu, tym bardziej, że w grę wchodzą również kiszonki i soki warzywne. A zupy i leczo bez tłuszczu też dobrze smakują :-)

Co mi dał post:
- większą kreatywność w kuchni (np. zielona zupa z ogórków gruntowych, cukinii i kapusty)
- nowe smaki - np. kiszona marchewka, kiszone pomidory
- jem więcej surowizny
- przekonałam się do grejfruta, o którym zawsze myślałam, że jest gorzki. Nie jest.
- zaczęłam używać większej ilości różnych przypraw (suszona cytryna, mieszanki curry, pieprz ziołowy, kozieradka), które dotychczas kurzyły się w kuchennej szafce
- przestałam tyle solić
- piję więcej wody (z cytryną albo octem jabłkowym albo na gorąco z imbirem i kurkumą) i różnych ziółek (mieszanka Kuby Babickiego, pokrzywa z cytryną, niepokalanek)
- mycie naczyń po beztłuszczowych potrawach to kwestia opłukania ich wodą - warto :-)
- zdrowotnie? Na pewno poprawił się stan skóry,  wyciszyła sie zmiana AZS na kolanie, zniknął cellulit, cera wygładzona i miękka, dobrze mi się spało i miałam/mam dużo więcej energii, niż w czasach sprzed postu
- codziennie ćwiczyłam jogę, minimum 20 minut rano i wieczorem, a raz w tygodniu sesja 1,5 godzinna, więc zauważyłam różnicę - nie garbię się i nie bolą mnie plecy
- na wadze 5kg mniej :-) Niby nie tak dużo (zwłaszcza, kiedy porównuje się te wyniki z innymi osobami na poście), ale wróciłam do wagi, z którą czuję się dobrze (i do cyfry 5 z przodu), a stare spodnie znów się dopinają :-)

Teraz najważniejsza rzecz przede mną - utrzymanie nowych nawyków i rozważne wychodzenie z diety.
Gdyby ktoś chciał spróbować, to polecam najpierw zapoznać się z wykładam dr Dąbrowskiej, jej książeczkami i FAQ na stronie Akademii Witalności
Było to ciekawe doświadczenie dla ciała i ducha i na pewno jeszcze do tego wrócę.